Wreszcie do mnie dotarł wrześniowy ChillBox. Pudełko to ma być przedłużeniem wakacji. Ujawnione były dwa kosmetyki i jeden gadżet. Podczas zamówienia boxa można wybrać gatunek książki lub zdecydować się na kosmetyk zamiast książki, na co ja się zdecydowałam. Co znalazło się we wrześniowym ChillBoxie? Już prezentuję.
Zamówienia dokonałam w ostatniej chwili i i ekipa z ChillBoxa je przeoczyła, więc wszystkie pudełka zostały wysłane na początku zeszłego tygodnia, a moje dopiero piątek. Trochę szkoda, że musiałam dłużej czekać, tym bardziej, że już pojawiały mi się na Facebooku i na Instagramie posty z zawartością edycji. Udało mi się jednak dotrwać bez spoilerów do otwarcia swojego pudełka.
ChillBox to nie do końca typowy Beauty Box. Owszem zawiera w większości kosmetyki, jednak wewnątrz znajdziemy także gadżety do domu (we wrześniu są dwa), książkę (gatunek do wyboru) oraz przekąskę. Mamy też opcję wybrania „mniejszego pudełka” z jednym kosmetykiem mniej i bez przekąski. Ja zdecydowałam się na wersję pełną i kosmetykiem zamiast książki. Mamy możliwość wybrania subskrypcji lub zakupu pojedynczego boxa.
LovingEco Naturalny brązująco-rozświetlający olejek do ciała, twarzy i dekoltu – 30 ml
Pierwszym produktem jest naturalny brązująco-roświetlający olejek do ciała, twarzy i dekoltu firmy LovingEco. Nie miałam wcześniej do czynienia z tą marką, więc chętnie ją wypróbuję, chociaż olejki do ciała nie są moimi ulubionymi kosmetykami. W składzie mamy olej arganowy, chia, ryżowy, shea, sezamowy i słonecznikowy, jest to więc bomba regeneracyjna. Za rozświetlenie odpowiadają drobinki miki. Olejek zamknięty jest w niewielkiej, szklanej buteleczce z pipetą.
Cena rynkowa olejku to 29zł, pojemność 30ml.
Naturalny lekki krem nawilżający do cery trądzikowej – Mandarynkowy – 30ml
Kolejny produkt to krem od Kasi Mandarynki. Można było wybrać, albo odżywczy krem „Moc paczuli”, albo lekki krem nawilżający do cery trądzikowej mandarynkowy. Ja się zdecydowałam na tę drugą opcję ze względu na moją cerę, która lubi pokaprysić. Jest to kolejny produkt, którego wcześniej nie znałam, ale patrząc po składzie, chętnie go wypróbuję.
Bazę kremu stanowią siemię lniane i olej ze słodkich migdałów. Ze względu na obecność olejku eterycznego z mandarynki polecany jest do cery trądzikowej, gdyż działa antybakteryjnie. Do tego mamy witaminę E, która nawilża i działa antyoksydacyjnie. Skład jest krótki, naturalny. Zapowiada się dobrze :)
Kremik jest w niedużym szklanym słoiczku. Cena rynkowa kremu to 24zł, pojemność 30ml.
Ecocera Suchy szampon do każdego rodzaju włosów – 15g
Trzeci produkt to suchy szampon z EcoCery. Rzadko używam suchych szamponów, bo wolę normalne mycie, na mokro. Jednak wiadomo, zdarza się, że taki szampon jest ratunkiem.
Szampon jest wegański i bezpieczny dla środowiska. Ma mieć formę pudrowej mgiełki, która odświeża i pochłania nadmiar sebum. Do tego obiecują nam, że włosy po użyciu tego szamponu będą gładkie i błyszczące.
Cena rynkowa szamponu to 24,90zł, pojemność 15g.
Naturologia Suchy olejek do ciała Żurawina z różą – 10ml
Mamy kolejny olejek do ciała. Trochę szkoda, że w jednym pudełku są podobne produkty i to jeszcze takie, które nie są moimi ulubieńcami, jeśli chodzi o rodzaj kosmetyku. Cieszę się jednak, że jest to suchy olejek, a nie kolejny zwykły, który pozostawia tłustą warstwę.
W składzie mamy olej konopny, macerat z arniki górskiej, macerat z nagietka i olej z pestek winogron. Dzięki połączeniu tych składników otrzymamy sporą dawkę nawilżenia, regeneracji i wygładzenia. Do tego połączenie zapachu żurawiny i róży wydaje się ciekawe. We’ll see :)
Cena rynkowa olejku to 59zł za 100ml, a w pudełku otrzymałam 10ml próbkę. Jej wartość więc to 5,90zł.
Sally’s Box LoveRecipe Acai Berry Maska w płachcie
Czwartym produktem kosmetycznym jest maseczka w płachcie z Sally’s Box. Maseczki w płachcie powszechnie uznawane są za taki zapychacz w boxach. Coś w tym jest – w końcu to zazwyczaj niezbyt drogi produkt, nie za duży, taki akurat na dorzucenie do pudełka ;) Ja tam na razie nie narzekam na obecność maseczek w płachcie w moich boxach, ale jak będą się zbyt często pojawiać pewnie i mi zbrzydną ;)
Niestety maska ta bardzo średni skład. Wysoko w INCI jest glikol butylenowy, alkohol, PEG-i, kopolimier, Disodium EDTA… Na tle poprzednich, fajnych produktów z pudełka – krem mandarynkowy, olejek, szampon – ta maska wypada po prostu kiepsko, a szkoda. Producent obiecuje, że dzięki ekstraktowi z jagód acai, maska ta będzie dobrze działała antyoksydacyjnie i rozjaśniająco (jagody acai zawierają witaminę C). Szkoda, że do tego ekstraktu dorzucił tyle nieciekawych składników.
Cena rynkowa maseczki to 8,99zł.
Home&Kitchen Garden Kiełki rzodkiewki – zestaw startowy
Zestaw startowy do samodzielnego wysiania jest jednym z dwóch gadżetów. Na Instagramie zorganizowana była ankieta, jakie kiełki mają trafić do pudełka. Do wyboru były rukola, brokuł, gorczyca, groszek, rzeżucha, lucerna i rzodkiewka właśnie. Kiełki już wczoraj zasiałam razem z synkiem i będziemy obserwować, jak rosną :)
Cena rynkowa takiego zestawu to 8zł.
Zraszacz do kiełków
Zraszacz to drugi produkt, który bezpośrednio wiąże się z zestawem do samodzielnego wysiania kiełków. Mam już podobny w domu, więc ten trafił do szafy i zacznę go używać, gdy będzie potrzebny.
Cena zraszacza to 4,50zł.
One Day More – Muesli kobiece – 60g
Przekąska, jaka znalazła się we wrześniowym boxie, to Muesli kobiece z One Day More. Nie próbowałam jeszcze muesli tej firmy, ale pojawiało mi się sporo ich reklam i kilka osób ode mnie z pracy je zamawiało. W mojej mieszance muesli znalazły się m.in. płatki zbożowe (pszenne orkiszowe i jaglane), suszone jabłka z sokiem truskawkoym, orzechy włoskie, liofilizowana jeżyna i jaglanka z miodem. Muesli można zalać wodą, jogurtem lub mlekiem. Chętnie spróbuję.
Cena rynkowa to 4,39zł za 60g.
Organique Hand Sanitizer Spray do dezynfekcji rąk – 100ml
Ostatnim produktem jest spray do dezynfekcji rąk, czyli tzw. kosmetyk zamiast książki. W obecnych czasach produkt całkiem przydatny, jednak ja mam jeszcze zapach, który zdążyłam zrobić jeszcze w lutym, zanim ceny takich produktów szaleńczo poszybowały w górę. Produkt, jak produkt ;)
Cena rynkowa sprayu do dezynfekcji to 29,90zł.
ChillBox wrzesień 2020 – czy warto
Po podliczeniu wartości wszystkich produktów w Chillboxie wychodzi kwota 139,57zł. Za box zapłaciłam 89zł + 12zł kosztów wysyłki, czyli razem 101zł. Wartość produktów nie jest więc wiele wyższa niż kwota, którą płaci się za boxa. Stosunek ceny boxa do wartości produktów wypada więc słabo.
Co do samych produktów, to jestem średnio zadowolona. Po pierwsze w pudełku znalazły się dwa olejki do ciała. Ok, różnią się nieco od siebie, ale to są nadal olejki. Do tego maseczka w płachcie o bardzo kiepskim składzie, która wypada naprawdę mega blado na tle innych, fajnych składowo kosmetyków.
Najbardziej jestem zadowolona z kremu mandarynkowego i zestawu starowego do wysiania kiełków rzodkiewki, jednak ich wspólna wartość to tylko 32zł. Muesli pewnie spróbuję, suchy szampon albo przetestuję, albo komuś oddam, a spray do dezynfekcji pewnie też się zużyje. Nie mogę jednak pozbyć się pewnego uczucia lekkiego rozczarowania zawartością pudełka, co jest jeszcze dodatkowo spotęgowane tym, że otrzymałam pudełko tydzień później, niż wszyscy. Wiem, że takie rzeczy zdarzają, ale trochę szkoda, że tak wyszło, a zawartość zdecydowanie nie pwooduje efektu wow. Ot, pudełko różnych produktów, których część się zużyje, a część odda osobom, którym może bardziej się przydadzą.
Na plus oceniam ładne pudełko z logo i bardzo dobre zabezpieczenie go do wysyłki. Wewnątrz znalazła się również karteczką z opisem zawartości boxa i jego ceną. To przydatna rzecz, dzięki której oszczędzamy czas, który trzeba by zużyć na wyszukanie tych produktów w internecie.
Zamówiłam również ChillBox październikowy i po jego otrzymaniu zdecyduję, czy będę go kupować, czy nie. Na razie nie jestem przekonana i po samym boxie wrześniowym moja decyzja byłaby raczej na nie. W październiku ma być produkt marki Mokosh i to on mnie przekonał, to kliknięcia zamówienia. Mam nadzieję, że inne produkty będą na tyle fajne, że będę zadowolona.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.