
Seria „365 dni” Blanki Lipińskiej to bestseller ostatnich lat. Książki podbiły serca wielu czytelniczek, podobnie jak ich ekranizacja. 19 sierpnia 2022 premierę miał ostatni film z trylogii „Kolejne 365 dni”. Zakończenie, co prawda, jest otwarte i pozostawia pole do kontynuacji, ale biorąc pod uwagę książkowy pierwowzór i zapowiedzi samej autorki, raczej na tym powinno się zakończyć. Ponieważ na blogu ukazały się recenzje dwóch poprzednich części „365 dni” oraz „365 dni. Ten dzień”, obejrzałam i tę ostatnią, aby podzielić się z Wami moją opinią.
Uwaga – recenzja zawiera spoilery.
„Kolejne 365 dni” koncentruje się na Laurze i jej sercowych rozterkach – czy pozostać ze swoim mężem Massimo, czy porzucić go i związać się z wrażliwym Nacho, którego poznaliśmy w drugiej części. Dla przypomnienia – Nacho jako ogrodnik najął się w rezydencji Toricellich. Kiedy Laura sądzi, że przyłapała Massimo na zdradzie z ex (w rzeczywistości był to podstęp ex i brata bliźniaka Massimo), ucieka z Nacho w jego rodzinne strony. W finałowej scenie drugiej części, Laura zostaje postrzelona przez podstępną ex Massima i film się na tym kończy.
Trzecia część rozpoczyna się od zawarcia przez mafię Massima i ojca Nacho rozejmu. Następnie przechodzimy do Laury, która jest znudzona opieką (zły Massimo nie chce uprawiać z nią seksu, ponieważ lekarz powiedział, że upłynęło zbyt mało czasu od postrzału) i zamartwianiem się bliskich o jej stan po postrzale. Robi to w tak irytujący sposób, że od razu przypomniałam sobie, jak bardzo mnie denerwowała ta postać w poprzednich częściach.
Reszta filmu to właściwie sercowe rozterki Laury dotyczące tego, kogo wybrać – Massima czy Nacho oraz sceny seksu z Massimo przeplatane z fantazjami erotycznymi na temat Nacho, a nawet trójkąta z dwoma panami. Na koniec Laura musi dokonać wyboru – czy wraca do Massimo, czy odchodzi i wiąże się z Nacho.
Mimo, że w książce finalnie to Laura i Nacho mają swój happy end, w filmie zrobiono to inaczej. Być może podyktowane to było tym, że wiele czytelniczek było ogromnie rozgoryczonych tym, co się stało z Massimo i jak jeszcze większym brutalem się okazał i postanowiono w filmie przedstawić to inaczej. A może nie jest to jeszcze ostatnie słowo, jeśli chodzi o ekranizację „365 dni”? Po piątkowej premierze recenzentów ogarnęła panika, że może jednak niedługo Blanka Lipińska i Barbara Białowąs uświadczą nas czwartą częścią tej historii. Chociaż właściwie jak jesteśmy już przy Pani Reżyser – Barbarze Białowąs, to mam wrażenie, że ona lubuje się w takich niedopowiedzianych zakończeniach i mało logicznych fabułach, więc „Kolejne 365 dni” pasowałoby do niej.
Niestety gra aktorska pozostawia sporo do życzenia. Laura jest tak zmanierowana, że aż ciężko na nią patrzeć. Massimo od pierwszej części ma identyczny wyraz twarzy. Wcześniej Olga jakby ratowała całość, ale w „Kolejnych 365 dniach” jest niesamowicie krzykliwa i non stop pije. Dopiero pod koniec wraca na bardziej racjonalne tory…
Widać znaczącą różnicę pomiędzy „365 dniami”, a „Tym dniem” i „Kolejnymi 365 dniami”, za które odpowiedzialny jest Netflix. Moim zdaniem przejęcie produkcji przez Netflixa nie wpłynęło dobrze na tę serię. Otrzymaliśmy właściwie dwa dwugodzinne teledyski. Dialogów jest tyle, co kot napłakał, a jak już się jakieś pojawiają są po prostu drętwe. Sceny seksu wzbudzały większe zainteresowanie w pierwszej części, być może dlatego, że to było coś ciut innego, nowego? Teraz wyczuwam „zmęczenie materiału”. No cóż, ten film po prostu nie jest dobry. Ma dość przyjemną dla ucha ścieżkę dźwiękową, piękne krajobrazy, ładne kostiumy i samochody, ale brak logiki i drewniana gra aktorska rujnują wszystko.
Chciałabym móc napisać, że to film o tym, jak tajemnice w związku go niszczą. Laura ukryła przed Massimo utraconą ciążę, Massimo przed Laurą to, że ma złowieszczego brata bliźniaka. No, ale nie. To film o bzykaniu, maczyźmie, pijaństwie, imprezowaniu i fantazjach erotycznych Laury… Nie ma właściwie dialogów, jakiegoś przekazu. To naprawdę kiepski film i o ile pierwszą część może i można obejrzeć z ciekawości, to kolejne dwie są stratą czasu.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.