We wrześniu zaszalałam i zamówiłam zarówno I love boxa Premium, jak i Standard. Pomyślałam, a co! Mam przecież urodziny i to będzie mój trzeci box z rzędu w tym kwartale, więc może dostane jakiś fajny bonus. Co sobie będę żałować, zwłaszcza, że ten sierpniowy standard był nienajgorszy. Okazuje się, że jednak powinnam sobie ten box odpuścić.
Zacznę może od tego, że box przyszedł do mnie bardzo późno. Wysyłka zaczęła się w poniedziałek 28 września (i taką też mam datę na etykiecie, lecz została skreślona i długopisem wpisano 1 października). Być może zapomnieli o moim zamówieniu, bo jak tego 1 października rano do nich napisałam zapytanie, czy paczka została wysłana, to z godzinę później dostałam smsa o nadaniu przesyłki. Pomyślałam, trudno, opóźnienia się zdarzają, ale jak zobaczyłam tego samego dnia ujawnioną całą zawartość obu boxów w mediach społecznościowych I love boxa, to zrobiło mi się trochę średnio. Czemu nie poczekać aż wszystkie boxy zostaną dostarczone? Przecież wiedzieli, że tego samego jeszcze coś wysyłali? Trochę słabo.
Dobra, to tyle tytułem wstępnych żali. Zaglądamy do pudełka i sprawdzamy jego zawartość, jaki bonusowy produkt otrzymałam. Czy warto było go zamawiać?
Duft&Doft – Krem do ciała Sophy Soapy
Pierwszym produktem jest balsam do ciała marki Duf&Doft. Mi się trafił Sophy Soapy.
W składzie mamy regenerujący olej arganowy, który powinien wygładzić i ujędrnić skórę, olej z pestek moreli, który chroni przed parowaniem wilgoci, kolagen, który zapewnia elastyczność skóry i zatrzymuje wodę, nawilżający kwas hialuronowy, dzięki któremu skóra powinna zachować jędrność oraz ceramid NP, który pomaga uzupełnić barierę hydrolipidową skóry. Patrząc więc na składniki aktywne, powinniśmy otrzymać świetny produkt pielęgnacyjny.
Producent podkreśla, że ich balsam nie zawiera parabenów, benzofenonów, syntetycznych barwników, środków powierzchniowo czynnych, talku, trietanoloaminy. Mamy za to np. Dimethicone Crosspolymer, czyli mikroplastik, Disodium EDTA oraz składniki myjące Laureth-4, Laureth-23. Dosyć wysoko jest w składzie także Phenoxyethanol, więc kogoś ten składnik podrażnia, to trzeba być ostrożnym.
Balsam nie jest dostępny obecnie w sprzedaży, ale ostatnia jaką znalazłam to 69,90zł. Pojemność 200ml.
Duft&Doft – Krem do rąk Pink Breeze
Kolejnym produktem jest krem do rąk również firmy Duft&Doft. Zapach to mieszanka brzoskwini, moreli i piżmowej piwonii. W składzie mamy masło shea (działanie odżywiające i nawilżające), witaminę E, kolagen (działa na poprawę elastyczności skóry) oraz kwas hialuronowy (świetnie nawilża). Po użyciu dłonie powinny być miękkie, wygładzone i dobrze nawilżone. Mam już sporo kremów do rąk i kolejny nie jest mi jakoś potrzebny. Wypróbuję go jednak, bo ponoć pachnie obłędnie. Może akurat dobrze mi się sprawdzi do pracy przy komputerze. Nie lubię kremów, które zostawiają tłustą warstwę, gdyż ciężko się wtedy korzysta z klawiatury i myszki.
Cena rynkowa to 15zł, pojemność 50 ml.
Duft&Doft – Mgiełka do ciała i włosów Grace Bouquet
Trzecim produktem jest kolejny produkt z Duft&Doft. Tym razem do mgiełka do ciała i włosów.
Jeśli chodzi o składniki, to mamy odżywczą agawę, wodę natlenioną, która pomaga w nawilżeniu i transportuje składniki odżywcze, zieloną herbatę, która jest bogatym źródłem witaminy C i zwiększa witalność skóry, wodę mineralną oraz hydrolat z lilii białej oraz hydrolat z białej kamelii.
Tak jak w przypadku pozostałych produktów, producent podkreśla, że mgiełka nie zawiera benzofenonu, syntetycznego barwnika, olejów mineralnych, wazeliny i syntetycznych środków powierzchniowo czynnych. Nie wspomina jednak nic np. o PEGach, które znajdują się w INCI.
To kolejny produkt, którego nie można już kupić. Ostatnia cena, jaką znalazłam to 29,99zł. Pojemność 100ml.
Duft&Doft – Odmładzająca maska do twarzy Salmonvgene
Mamy kolejny produkt marki Duft&Doft. To maska w płachcie. Producent zapewnia nas, że to luksusowa maska z mikrowłokien z gęstą warstwą powietrza (cokolwiek to znaczy). Ciekawe jest to, że esencja, którą jest nasączona zawiera ekstrakt z łososia. Nie spotkałam się jeszcze z takim składnikiem w kosmetyku. Mam nadzieję, że maska nie pachnie rybą ;) (żarcik kosmonaucik).
Maseczka ma świetnie nawilżać, rozjaśniać i odmładzać skórę.
Cena rynkowa to 7zł.
Neogen – Oxygen Aha Bubble Peeling Mask
Ostatni produkt to kolejna maseczka w płachcie (trzecia już, biorąc pod uwagę zawartość boxa premium i standard).
Jej zadaniem jest oczyszczenie porów i usunięcie martwego naskórka oraz zanieczyszczeń. W składzie ma kwasy BHA i AHA. Użyłam kiedyś jednej maseczki bąbelkowej i nie było to jakieś mocno przyjemne uczucie. Zobaczymy, jak się sprawdzi ta od Neogen.
Cena rynkowa to 7zł.
Go Nature Emolio Olejek Ultranawilżający 15ml + Masło Multifunkcyjne 50ml
We wrześniu przysługiwał mi bonus za trzecie w kwartale zamówienie oraz z powodu obchodzenia urodzin w tym miesiącu. Otrzymałam zestaw od Go Nature – olejek oraz masło multifunkcyjne. Masło już miałam z lipcowej Randki w ciemno i niestety średnio byłam z niego zadowolona. Miał krótki termin ważności – do połowy września, ale nie zużyłam go w całości. Trafiło do kosza. Jak dla mnie zbyt tłuste i jakieś takie dziwne. To produkt nie dla mnie. Byłam trochę rozczarowana, widząc ten zestaw w swoim pudełku. Tym bardziej jestem zawiedziona, gdyż produkt, który otrzymałam jest ważny do 09.2020, czyli nawet jeśli pudełko zostało do mnie wysłane w poniedziałek 28 września, to i tak nie miałam szans go zużyć. Do mnie pudełko dotarło 2 października, czyli już w ogóle po terminie. Bardzo to przykre. Rozumiem, że to bonus, ale… No wiecie, po co mi przeterminowany bonus? Napisałam w tej sprawie do I love boxa. Zobaczymy, co odpiszą.
I love box Standard – czy warto
W wersji Standard I love box postawił na pielęgnację ciała i właściwie na jedną markę Duft&Doft. To koreańska marka, która tworzy kosmetyki o ponoć zniewalających zapachach. Tego jeszcze nie wiem, ale się przekonam. Niestety uważam, że w tej edycji box wypadł bardzo średnio. Postawili na jedną markę i właściwe same kosmetyki do ciała. Maseczki to taki tani dodatek, dopełniający produkty do liczby 5 sztuk, bo tyle zadeklarowano, że będzie w pudełku.
Wartość otrzymanych kosmetyków to 129zł, a box kosztował mnie 69,99zł plus koszt wysyłki. Stosunek wartości kosmetyków to ich ceny jest całkiem ok, ale niestety kosmetyki te wyglądają na outletowe. Mają trochę podniszczone opakowania, jakieś zabrudzenia. Dodatkowo nie można już ich nigdzie kupić, wygląda mi to więc na czyszczenie magazynu. Czy rzeczywiście więc ich wartość jest taka jak normalnego, pełnowartościowego produktu?
Uważam też, że kontakt z I love box nie należy do najłatwiejszych dla klienta. Nie odpisują na wszystkie maile, na odpowiedź w mediach społecznościowych trzeba zazwyczaj długo czekać, a niektóre odpowiedzi na jakieś uwagi klientek pod postami na Facebooku lub Instagramie nie zawsze są uprzejme i grzeczne. Marka to nie tylko sam produkt, który sprzedaje, ale też podejście do klienta i zadbanie o niego. W tej kwestii I love box ma trochę do nadrobienia.
No i totalna wtopa to ten bonus w promocji kwartalnej i urodzinowej… Nie dość, że masełko było już w lipcowym pudełku, to jeszcze jest po terminie. Jak dla mnie porażka. Mam nadzieję, że I love box ustosunkuje się jakoś do tego.
Po otrzymaniu wrześniowych pudełek, podjęłam decyzję, że na razie nie będę zamawiać I love boxa. Długo czeka się na wysyłkę, część produktów wygląda na outletowe, większość z nich jest jednej marki. Mi w beauty boxach podoba się idea testowania różnych produktów rożnych marek. Takich, po które prawdopodobnie nie miałabym okazji sięgnąć. Bonusowe produkty to takie „zapchajdziury”, do tego albo z krótkim terminem, albo w ogóle już przeterminowane. Uważam, że są fajniejsze Beauty Boxy dostępne w Polsce, takie jak Naturalnie z pudełka, czy też Terra Botanica Box z Lost Alchemy. I love box Premium wypadł o wiele lepiej, jednak poczucie niesmaku po przeterminowanym bonusie, skutecznie mnie zniechęciło na razie do tych pudełek. Mówię pas.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.