A gdyby tak zamiast schabowego wieprzowego w niedzielę na obiad zjeść schabowego, ale z kalafiora? Albo ugotować aromatyczny krupnik na samych warzywach, bez mięsnego wywaru? Albo w ogóle zaszaleć i przygotować tatara z kaszy jęczmiennej, zamiast surowej wołowiny? Jedni powiedzą, że to profanacja, ja powiem, że to wspaniały pomysł! Dzięki fantastycznym przepisom Marty Dymek zawartym w książce „Jadłonomia po polsku” to wszystko jest możliwe. A jak wybornie smakuje!
Marta Dymek – WegeKrólowa
Marta Dymek od lat robi naprawdę fanastyczną robotę, jeśli chodzi o kuchnię wegańską. Jej blog jest skarbnicą rewelacyjnych, sprawdzonych przepisów i porad kulinarnych. Zaraża weganizmem coraz więcej osób i dostarcza im mnóstwo inspiracji na pyszne, zdrowe, roślinne dania. Ja osobiście Martę Dymek bardzo podziwiam za tę głowę pełną wegańskich pomysłów i doskonałe wyczucie smaku. Nie zawiodłam się jeszcze na żadnym z jej przepisów :)
Przyznam szczerze, że uwielbiam przepisy Marty Dymek. Dzięki niej poznałam fantastyczne, maksymalnie czekoladowe wegańskie brownie, a zakwas buraczany, który do tej pory zawsze mi się psuł, dzięki jej wskazówkom wyszedł idealny! To niesamowite, jak można tworzyć tak fantastyczne receptury, korzystając jedynie z wegańskich produktów. Zaskakujące jest także, jak wiele produktów pochodzenia zwierzęcego można w sposób łatwy i ogólnie dostępny zastąpić tymi roślinny. Przykładowo aquafaba. To jest według mnie coś niewiarygodnego, jak piękną pianę można ubić z soku z puszki ciecierzycy. I wcale nie potrzeba do tego jajek :)
„Jadłonomia po polsku”, czyli niedzielny obiad po wegańsku
Już we wstępie autorka zaznacza, że nie będzie próbować odtwarzać staropolskiej kuchni, która właściwie w dużym stopniu i tak była roślinna. Jej intencją jest podzielenie się przepisami na dania z łatwo dostępnych składników i pełne znanych nam Polakom smaków. Proponowane przez nią potrawy są proste, szybkie i raczej z niedrogich produktów. Przepisy uporządkowane zostały w sześciu rozdziałach – każdy odpowiada innej porze roku. Mamy więc najpierw przedwiośnie, później wiosnę, lato, jesień, przedzimę i zimę. W każdej z tych pór roku znajdziemy charakterystyczne dania, podyktowane sezonowością produktów. W przedwiośniu otrzymujemy przepisy raczej lekkie, ale jeszcze niewypełnione typowo wiosennym powiewem, w wiośnie królują dania z nowalijkami, latem są to zdecydowanie lekkie potrawy, idealne na wysokie temperatury, w jesieni pojawiają się dania z grzybami, a w przedzimiu i zimie potrawy z kiszonkami, fasolą, ziemniakami, ciecierzycą.
Bardzo spodobał mi się taki podział. Dania są uporządkowane z głową. Wykorzystują produkty dostępne akurat w tym sezonie. W ogóle cała „Jadłonomia” po polsku to baza przepisów z łatwo dostępnymi składnikami. O ile w „Nowej Jadłonomii” w dużej mierze orientalne dania nie do końca przypadły mi do gustu, to tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
„Jadłonomia po polsku” – co by tu zjeść?
W „Jadłonomii po polsku” znajdziecie 270 stron przepisów na dania roślinne. Są wśród nich zarówno pomysły na śniadania, obiady, kolacje i desery, dania wytrawne i z nutą słodyczy. Dla każdego coś dobrego. Mi bardzo przypadł do gustu przepis na rewolucyjny pasztet z – uwaga – orzechów włoskich, cebuli i suszonych przypraw. Zaskakujące było dla mnie np. połączenie fasolki szparagowej, szpinaku i malin, albo ugotowanie bigosu, ale nie z kapusty, tylko z cukinii. To oczywiście tylko kilka niesamowitych przepisów z tej książki. Myślę, że wypróbowanie ich wszystkich zajęłoby mi naprawdę dużo czasu :)
Na samym początku autorka zamieściła garść naprawdę praktycznych porad – miary kuchenne (np. 1 szklanka = 250ml = 16,5 łyżki), informacje jak gotować warzywa strączkowe, a jak kaszę i ryż, jak obchodzić się z aquafabą, czy też jak przygotować grzyby. Dodatkowo przy każdym przepisie znajdziecie poradę, która ułatwia doprawienie potrawy lub zmianę składników, w razie gdyby jakiegoś Ci niespodziewanie zabrakło. To niezwykłe przydatne. Na końcu znajduje się alfabetyczny spis wszystkich dań oraz lista wszystkich potraw z podziałem na wspomniane pory roku.
Kuchnia roślinna – ale czy to na pewno jest smaczne?
W kuchni wegańskiej pokutuje cały czas mit, że dania z samych warzyw nie mają wyraźnego smaku, są mdłe, bez wyrazu. Nic bardziej mylnego! Odpowiednio połączone i doprawione smakują naprawdę rewelacyjnie i nie ustępują w niczym daniom mięsnym.
Ja mimo, że nie jestem na diecie wegańskiej, chętnie sięgam po przepisy z „Jadłonomii po polsku”. To miła odmiana dla nie z rzadka odrobinę przyciężkich dań mięsnych. Produkty roślinne smakują wyśmienicie i dostarczają mnóstwa energii i witamin. Wystarczy tylko odpowiednio je przyrządzić. Powiem więcej, nawet mój mąż, zatwardziały mięsożerca, bardzo chętnie i ze smakiem zjada przygotowane przeze mnie roślinne dania :)
„Jadłonomia po polsku” – czy warto ją mieć
Według mnie jak najbardziej tak. Zdecydowanie Marta Dymek przyłożyła się do tworzenia przepisów. Są sprawdzone, odpowiednio wyważone, a do tego fantastycznie zaprezentowane. Cała książka została przepięknie wydana. Ma twardą oprawę i zawiera tak piękne zdjęcia potraw, że chciałoby się je natychmiast pożreć. Widać, że i autorka i wydawnictwo Marginesy postarali się, aby „Jadłonomia po polsku” pięknie się wyglądała. Mamy nawet trzy kolorowe sznureczki, które pełnią rolę zakładki. Mimo, że książka jest sporych rozmiarów i wydawałoby się, że jest nieporęczna, korzysta się z niej całkiem wygodnie. Mogłabym się przyczepić co najwyżej do tego, że zajmuje sporo miejsca na blacie w mojej niewielkiej kuchni. Jednak smak potraw, które można wyczarować dzięki „Jadłonomii po polsku” wszystko rekompensuje.
Uważam, że w „Jadłonomii po polsku” każdy znajdzie przepisy, które będą mu pasować. Są one bardzo dobrze opracowane, proste w wykonaniu i bazują na łatwo dostępnych produktach. Poza tym warto minimalizować spożycie mięsa, zarówno ze względu na swoje zdrowie, jak i naszą planetę.
Ze swojej strony serdecznie polecam „Jadłonomię po polsku” i wszystkich zachęcam do spróbowania kuchni roślinnej.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.
Zdarza mi się korzystać z przepisów Marty Dymek i faktycznie trzeba przyznać, że jej blog jest skarbnicą pysznych dań kuchni roślinnej :) O książce słyszałam, natomiast nie miałam jej jeszcze w rękach. Ale muszę przyznać, że mnie nią zaciekawiłaś ;)
Polecam – naprawdę warto :)