Dopóki sama nie zostałam mamą, wydawało mi się, że karuzela na łóżeczko to zwykły, zbędny gadżet-ozdoba. Jednak kiedy zakupiliśmy pierwszą karuzelę, zmieniłam totalnie zdanie. Okazało się, że nasz 2,5-miesięczny synek bardzo ją polubił, a my dzięki niej zyskaliśmy odrobinę czasu dla siebie. Ponieważ miałam możliwość przetestowania kilku karuzel, postanowiłam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat ich funkcjonalności.
Karuzela na łóżeczko – kiedy się przyda
Nie ma co ukrywać karuzela na łóżeczko nie przyda Ci się od razu po urodzeniu dziecka. Tak naprawdę stanie się ona przydatna dopiero w okolicach 3. miesiąca życia. Wcześniej niestety Twój maluch nie będzie jej zauważać. Dopiero, kiedy zobaczysz, że maleństwo zaczyna wodzić oczkami za przedmiotami i skupiać na nich swój wzrok, to jest to czas na zamontowanie karuzeli. Niestety nie jest to zabawka na długo. Producenci zalecają zdjęcie karuzeli w okolicach 5-6. miesiąca życia, czyli wtedy, kiedy dziecko zaczyna się podciągać i kombinuje z siadaniem. My również musieliśmy ją zdjąć w tym czasie, ponieważ Krzyś najzwyczajniej w świecie zaczął dosięgać do kręcących się zabawek, co groziło połamaniem karuzeli i zrobieniem sobie przez Krzysia krzywdy.
Od przybytku głowa boli
Branża z zabawkami i akcesoriami dla dzieci ma się niesamowicie dobrze. Na rynku pojawia się naprawdę wiele bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy. Wszystko reklamowane jest obietnicą, że nam rodzicom będzie lżej, a dziecko będzie miało okazję do pięknego rozwoju. Nie jest inaczej i z karuzelami na łóżeczko. W sklepach można znaleźć ogrom opcji w różnym przedziale cenowym. Powiem szczerze, że zanim zostałam mamą, myślałam, że karuzele na łóżeczko albo tylko wiszą bez ruchu, albo się je nakręca. Na szczęście można teraz kupić piękne karuzele na baterie z wieloma przyjemnymi melodiami, światełkiem, ślicznymi zabawkami, a nawet projektorem. Opcji jest naprawdę dużo i czasem trudno zdecydować, którą karuzelę wybrać.
Karuzela na łóżeczko – na co warto zwrócić uwagę
Producenci prześcigają się w wymyślaniu kolejnych bajerów, które uatrakcyjnią ich produkt i wydłużą czas korzystania z niego. Niektóre z tych funkcjonalności niestety są według mnie dodane na siłę i tylko pozornie wydłużają żywotność karuzeli. Tak jak pisałam we wstępie, mieliśmy okazję przetestowania różnych karuzeli, dlatego też chętnie podzielę się swoimi wrażeniami z korzystania z różnych funkcji.
- Karuzela na baterie czy nakręcana
Uważam, że korzystanie z takiej karuzeli powinno być przede wszystkim wygodne, dlatego też zdecydowaliśmy się na karuzelę na baterie. Po pierwsze ze względu na to, że uruchamia się je jednym guzikiem, a po drugie mają one zazwyczaj więcej melodii do wybrania, a taka nakręcana tylko jedną. Na początku obawiałam się, że będę musiała często zmieniać baterie. Tak jednak nie było, a jeden komplet baterii starczył nam na cały okres użytkowania. Należy jednak zwrócić uwagę, że do takich karuzel zazwyczaj potrzebne są grube baterie R20, które nie każdy ma zawsze w domu. Widziałam również, że niektórzy dokładali samodzielnie zasilanie z gniazdka do karuzeli. Zastanawialiśmy się nad tym rozwiązaniem chwilę, jednak tak jak napisałam wyżej, baterie nam starczały, a poza tym ciągnący się kabel mógłby być mniej wygodny.
Nie polecam raczej karuzeli, które tylko wiszą. Według mnie są raczej ozdobą zbierającą kurz.
- Melodie
Przy wyborze karuzeli ważne dla mnie było, aby melodie, które będzie wygrywać były przyjemne dla ucha. W końcu my też będziemy je słyszeć :) Wybraliśmy karuzelę z muzyką poważną, która działała uspokajająco, a wybranych utworów słuchaliśmy z przyjemnością. Dzięki temu, że było ich kilka, nie męczyły nas. Poza tym karuzela sama wyłączała się po około 20-30 minutach, kiedy cała muzyka została odegrana.
Mieliśmy również możliwość wybrania, którego utworu chcemy posłuchać za pomocą kolorowych guzików.
Niektóre karuzele (jak np. te z serii „Rośnij z muzyką” Tiny Love) mają bardzo duży wybór melodii i gatunków muzycznych, a do tego przycisk „shuffle”, dzięki któremu muzyka odtwarzana jest losowo. Czasem mają również opcję włączenia szumu suszarki lub morza. To ciekawa alternatywa dla szumisia, jednak na krótki czas.
- Odpinany pałąk
Odpinany pałąk to jest coś, z czego bardzo byliśmy zadowoleni. Pozytywka karuzeli zamocowana była na stałe do łóżeczka, a pałąk wpinaliśmy tylko, kiedy była taka potrzeba. Uważam, że to przydatna i wygodna rzecz. Nie zaczepiasz się o nic przy odkładaniu dziecka do łóżeczka, a i maleństwo nie ma cały czas przed oczami kolorowych zabawek.
Odpinany pałąk mają chyba prawie wszystkie karuzele Tiny Love.
- Zabawki
Muszę przyznać, że teraz produkowane są karuzele z tak ślicznymi zabawkami, które naprawdę cieszą oko. Do tego mają piękne, przykuwające uwagę dziecka kolory. Warto zastanowić się, czy wybrać plastikowe zabawki czy miękkie, filcowe, pluszowe. Plastikowe mają taki plus, że jak już dziecko zaczyna się podnosić, łapać zabawki, usłyszysz, jak o siebie uderzają. My jednak korzystaliśmy głównie z karuzeli z pluszowymi zabawkami, a karuzelę zdjęliśmy, kiedy tylko Krzyś zaczął do niej dosięgać. - Pilot
Jest całkiem wygodny :) Czasami jak chcieliśmy jeszcze trochę pospać, włączaliśmy karuzelę, dzięki czemu Krzyś nas nie widział i zajmował się wpatrywaniem w obracające się zabawki. Albo jak Krzyś już usypiał, a karuzela jeszcze grała, to mogliśmy ją spokojnie wyłączyć, nie podchodząc do łóżeczka. - Lampka i projektor
Dla mnie zarówno lampka, jak i projektor to zbędne funkcje. Z lampki po prostu nie korzystaliśmy, a z projektora nie bardzo mieliśmy jak korzystać, ponieważ akurat w czasie kiedy zaczęliśmy używać karuzeli był początek wiosny. Dni stawały się coraz dłuższe, czyli było coraz dłużej jasno, a jak wiadomo, aby widać obrazki wyświetlane przez projektor musiało być ciemno. W nocy z karuzeli nie korzystaliśmy, więc i z projektora. Dla nas to zbędny gadżet. - Dodatkowe „bajery”
Kultowa karuzela Fisher Price „Rainforest” ma np. filcowe liście, które jak się obracają zakrywają i odkrywają zabawkę. Karuzela „A ku ku” z Tiny Love również ma opcję obracanych liści, które dodatkowo mają kontrastowe kolory, łatwiej zauważalne dla niemowlęcia. Naszą pierwszą karuzelą była „Wyspa marzeń” z uroczymi zwierzątkami (małpką, żyrafą i strusiem) w żywych kolorach, które obracają się w taki sposób, żeby cały czas być przodem do dziecka.
Karuzela podróżna / turystyczna
Tiny Love wyprodukowało również karuzele podróżne, które są o wiele mniejsze i poza pałąkiem mają specjalne szczypki i zapięcie do łatwego zamontowania w różnych miejscach. Melodie są również bardzo przyjemne do ucha, nie ma jednak możliwości ich wyboru. Po włączeniu karuzela po prostu gra. Taka podróżna karuzela to fajna opcja na wyjazdy. Zajmuje mało miejsca i można ją łatwo zamocować w różnych miejscach, także w łóżeczku turystycznym. Zabawki są urocze, a całość wykonana porządnie. Warto zastanowić się nad takim rozwiązaniem.
Karuzela na łóżeczko – podsumowanie
Wybierając karuzelę na łóżeczko, musisz zastanowić się, czego od niej oczekujesz, co będzie dla Ciebie wygodne, a co nie. Ja zdecydowanie stawiam na przyjemne dla ucha melodie, odpinany pałąk i pilot. Jeśli zależy Ci na kompaktowej karuzeli, wybierz podróżną. Jeśli na karuzeli, która będzie na stałe zamontowana do łóżeczka i będzie miała więcej funkcji, wybierz standardową karuzelę Tiny Love lub np. Fisher Price. Możliwości jest naprawdę wiele :)
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.