„Lucyfer” to jest serial, do którego zdecydowanie mam sentyment i pewną słabość (zamieściłam go w swoim TOP 8 seriali). Mimo, że niektóre pomysły twórców powodowały uniesienie brwi z niedowierzania i lekkiego „What the f***k?”, to całość jakoś niesamowicie przyjemnie się oglądało. Wieść o tym, że powstaje piąty sezon przyjęłam z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony nie chciałam, aby historia Lucyfera i Chloe się kończyła, a z drugiej jednak to zakończenie czwartego sezonu było naprawdę dobre. Czy sezon piąty był więc dobrym pomysłem?
Twórcy postanowili podzielić ostatni sezon na dwie części – 5A i 5B. 5A miało premierę pod koniec sierpnia tego roku, a w przypadku 5B wiemy, że aktorzy niedawno wrócili na plan. Z newsów wiemy też, że Netflix zamówił już 6-ty sezon, więc przed nami jeszcze trochę historii pani detektyw i diabła.
Nowy sezon zaczyna się od pokazania, jak nasi bohaterowie radzą sobie z nową sytuacją. Chloe po powrocie Lucyfera do piekła, rzuciła się w wir pracy, ale i imprez. Mocno przywiązała się do niej Maze. Linda i Amenadiel spełniają się w roli rodziców, jednak widać, że opieka nad małym Charliem jest też dla nich wyzwaniem. Dan z kolei cały czas jest w żałobie po stracie Charlotte i szuka ulgi oraz pocieszenia wśród różnego rodzaju gadkach motywacyjnych. A Lucyfer… Lucyfer włada piekłem i wymierza grzesznikom kary. Przy jednej ze spraw nawet pomaga Chloe poprzez wysłanie do niej wiadomości z informacją od zmarłego świadka.
Pojawia się również nowy bohater – brat bliźniak Lucyfera – Michał. Postanawia on trochę zamieszać w ziemskim życiu i finalnie je przejąć. Jak się pewnie domyślacie Chloe dosyć szybko orientuje się, że Michał to nie Lucyfer. Tradycyjnie jak w poprzednich sezonach, w każdym odcinku mamy sprawę morderstwa do rozwiązania, a pomiędzy nimi toczy się życie prywatne bohaterów.
W piątym sezonie przewijają się takie tematy jak poczucie odrzucenia, poszukiwanie własnych korzeni i przynależności, ale też wrażenie braku wpływu na własny los i poczucie bycia manipulowanym. To wszystko się między sobą przeplata i tworzy trochę dziwny mix. Przykładowo Maze staje się chwilami nieznośna w swoim poszukiwaniu własnego miejsca i zaspokojenia potrzeby kochania. Albo np. Chloe, która odkrywa, że została stworzona specjalnie dla Lucyfera. To wszystko było jak dla mnie trochę zbyt napompowane, aby stworzyć więcej dramy. No i te relacje rodzinne Lucyfera, jego rodzeństwa i ojca. Tworzy się niezły miszmasz.
W serialu na szczęście nie brakuje tego specyficznego humoru Lucyfera, chociaż chwilami sam diabeł wychodzi na trochę głupkowatego. Nie wiem, czy wcześniej też tak było i jakoś tego nie zauważałam, czy po prostu teraz jest to bardziej widoczne. No i sam temat uczucia Chloe i Lucyfera. Chyba wolałam ich jako taką niedoszłą parę zakochanych, którzy cały czas gdzieś się gubili po drodze do siebie.
Podzielenie serialu na dwie części nie uważam za najlepszy pomysł. Tak naprawdę, kiedy wdrożyłam się w akcję i zaciekawiłam, w najbardziej interesującym momencie ta została przerwana, a ja nie mogła odpędzić myśli „Co tu się, do cholery, wydarzyło?!”. Maze? Amenadiel? Lucyfer? Michał? Bóg?! Trudno ocenić ten sezon, gdyż dostaliśmy tylko połowę, a jak zawsze początki zazwyczaj są spokojniejsze, zanim nakręci się właściwa akcja. Szkoda, że jednak Netflix nie zdecydował się kazać nam poczekać trochę dłużej, ale dać pełny sezon. Dodatkowo zazgrzytał mi powód powrotu Lucyfera z piekła, a następnie Amenadiela, który na czas nieobecności Lucka, miał sprawować tam władzę. Ten wątek został potraktowany trochę po macoszemu i po prostu mi nie grał.
Moja ocena sezonu 5B „Lucyfera” jest taka średnia. Z jednej strony mamy lubiane postaci, błyskotliwy humor Lucyfera, wątek romansowy, zagadki kryminalne, czyli wszystko, za co ten serial polubiłam. Z drugiej jednak strony ta urwana w kulminacyjnym momencie akcja trochę mnie zirytowała. Wolałabym poczekać chwilę dłużej, ale otrzymać pełen sezon. 5B na pewno obejrzę, żeby mieć pełny obraz historii, ale na ten moment moja ocena to taki dostateczny.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.