Dzisiaj, 21 czerwca, obchodzimy Międzynarodowy Dzień Jogi. To dobry moment, aby na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad swoją praktyką. W tym wyjątkowym dniu chciałabym podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami po ponad pół roku regularnej praktyki, bo to wszystko, co dała mi joga, jest warte uczczenia.
Moje początki z jogą
Pamiętam swoje pierwsze zajęcia jogi. Odbywały się w osiedlowym klubie fitness w niewielkiej, dość ciemnej salce w piwnicy. Wykonywanie asan sprawiało mi trudność i, przyznam szczerze, nie czułam zbyt dużej satysfakcji i przyjemności z tych zajęć. Po kilku razach więc je porzuciłam i przez kilka lat nie miałam styczności z jogą.
Dopiero pół roku temu ponownie pojawiłam się na zajęciach jogi. W innym miejscu, z innym prowadzącym i z zupełnie innym nastawieniem. Moim celem było przede wszystkim zaznanie trochę ruchu po trudnym roku, ciąży i pandemicznej rzeczywistości. Z 6-miesięcznym karnetem na siłownię i dostępem do wszystkich zajęć w jego ramach, mój wybór padł właśnie na zajęcia jogi. O mały włos byłyby to moje pierwsze i ostatnie zajęcia, gdyż w ogóle nie nadążałam za grupą. Przyswojenie nazw asan, tego, jak się je wykonuje, wszelkie przejścia pomiędzy nimi, to było nie lada wyzwanie.
Joga – piękny proces
Postanowiłam jednak, że się nie poddam i zaczęłam więcej się interesować tematem. Zaczęłam oglądać dostępne na youtube filmy dotyczące prawidłowego oddechu, filozofii jogi oraz tego, jak po prostu zacząć. Szybko zaczęłam się orientować i z każdą kolejną codzienną praktyką widziałam postępy. Pies z głową w dół zaczął mi lepiej wychodzić – przy zachowaniu prostych pleców, moje pięty coraz bardziej zbliżały się do maty, a kolana prostowały. W pozycji dziecka pośladki zaczęły stykać się z piętami, a utrzymanie równowagi w wojowniku, wschodzącym słońcu czy też drzewie stawało się prostsze. Czułam, że moje ciało rozciąga się coraz bardziej i jest w stanie zrobić więcej. Przyniosło mi to ogromną satysfakcję i przyjemność do tego stopnia, że dzień bez praktyki jogi zaczął wydawać się nie do pomyślenia.
Ale to wszystko to był proces. Małymi krokami, nie spiesząc się poznawałam ten cały fascynujący system. Poświęciłam czas, aby po kolei uczyć się czegoś nowego. Możliwe, że gdybym pozostała tylko na tej sali w klubie fitness, porównując się z resztą grupy – ten dotyka piętami do ziemi, ta robi idealną świecę, a ktoś jeszcze inny cudownie trzyma równowagę, albo w pięknym wygięciu robi mostek – to po raz kolejny porzuciłabym jogę, uznając, że ja tego nie dokonam. Przecież ja nie jestem w ogóle elastyczna, mam nadprogramowe kilogramy, których jakoś nie umiem się pozbyć, mimo, że utrudniają mi nie tylko wykonywanie asan, ale i codzienne życie. Jednak nie poddałam się i codziennie wchodziłam na matę. Oczywiście przede mną jeszcze mnóstwo do zrobienia, udoskonalenia, nauczenia się nowego…
…jednak to, co mam już teraz, uważam za swój sukces.
Bo po raz kolejny nie porzuciłam aktywności.
Bo cały czas poznaję coś nowego, uczę się.
Bo jestem coraz sprawniejsza fizycznie.
Bo coraz więcej mi się chce.
Bo odczuwam ogromną satysfakcję i wdzięczność za to, że mogę praktykować jogę.
Joga – podróż w głąb siebie
Joga powróciła do mnie w odpowiednim momencie. Dokładnie wtedy, kiedy jej potrzebowałam i byłam gotowa przyjąć to, co może mi zaoferować. Poza cudownie satysfakcjonującą elastycznością ciała, przestałam odczuwać uporczywy ból pleców. To znacznie poprawiło jakość mojego życia.
Joga dała mi również upragnione wytchnienie w codziennych trudach. Pozwoliła odciągnąć myśli od problemów, a czasem nawet znaleźć ich rozwiązanie. W końcu joga to jak medytacja w ruchu. Wreszcie joga pomogła mi poczuć wdzięczność. Zaczęłam bardziej świadomie doceniać to, co mam. A mam naprawdę wiele! Potrzebowałam jednak czasu i większej otwartości, by naprawdę to zauważyć .
Nie bez kozery mówi się, że joga to podróż w głąb siebie. Jest pełna przemian, zaglądania do swojego wnętrza, swoich potrzeb, odkrywania potencjału. Jeśli tylko jesteśmy gotowi, aby przyjąć to, co nam daje, otrzymamy naprawdę wiele. Zaczyna się od pracy z ciałem, opanowania procesów, jakie w nim zachodzą i zaakceptowania go, by z czasem nauczyć się swojej natury, emocji i ich kontroli.
Bardzo się cieszę, że joga znalazła się w moim życiu i chcę, aby dalej w nim była. Niedługo wracam do pracy po urlopie macierzyńskim. Wiem, że organizacyjnie będzie to bardziej wymagające, aby znaleźć czas na praktykę. Warto jednak przykładowo poświęcić 20 minut scrollowania Instagrama, Tik Toka lub Fejsa, aby wejść na matę. Korzyści są nie do opisania.
Jestem mamą Krzysia i Zuzi oraz żoną Darka. Uwielbiam książki fantasy, postapo, seriale Netflixa i Outlandera. W wolnych chwilach lubię pograć na konsoli lub w jakąś planszówkę (Agricola <3). Praktykuję jogę.